Witam! Slavię zdecydowanie odradzam. Poza smacznym jedzeniem i przystępnymi cenami, od początku do końca były problemy. Ze względu na dużą liczbę gości weselnych wynajęliśmy w Slavii dużą liczbę pokoi, niektóre na 3 noce ( od piątku) . I tu zaczęły się "schody" W piątek wieczorem jedyna działająca winda ( druga to w zasadzie atrapa) przestała działać. Organizator powiedział, że nie jest jej w stanie naprawić, bo jest piątek wieczór i dopiero po weekendzie wezwie ekipę, ale za to da nam rabat. A cóż nam po rabacie: goście , którzy przyjechali w piątek a mieli pokój np. na 8 piętrze, musieli na pieszo śmigać z walizkami. Dopiero po naszej kategorycznej interwencji windę naprawiono w sobotę rano. My para młoda mieliśmy pokój na 11 piętrze - nie wiem, jak sobie organizator wyobrażał pannę młodą w sukni schodzącą i wchodzącą na 11 piętro. Do tego zasapani wujkowie i babcie z wyższych pięter. Tyle o windzie. Kolejny problem- pokoje. Kiedy już się by wydawało, że w tym temacie mamy wszystko obgadane, na kilka dni przed a nawet w dzień wesela okazało się, że pokoi jednak brakuje. No i główkowanie w dzień ślubu, co teraz zrobić, szukać lokum dla gości pozostawionych na lodzie? W dniu ślubu??!!! W końcu po ostrych dyskusjach pokoje "jakoś " się w Slavii znalazły. Ale sami rozumiecie ile nerwów nas to kosztowało. Następny problem wyniknął już w trakcie wesela. Jako że Slavia współpracuje z Międzynarodowym Domem Kultury, postanowiliśmy tam wynająć salę za opłatą, ale poza tym, że sala jest piękna, bez porównania ładniejsza od tej w Slavii, przemawiał też za tym fakt, że sala ta jest klimatyzowana, co jest zapisane w umowie najmu. Kiedy jednak w trakcie wesela na sali zaczęło się robić gorąco, na naszą prośbę o uruchomienie klimatyzacji odpowiedziano, że jeśli chcemy mieć chłodniej, musimy zapłacić 500 zł !!! Mimo, że w umowie mieliśmy ją zapewnioną! I znowu nerwy, telefony kłótnie, w końcu klimatyzację uruchomiono. Następny i ostatni większy problem, bo przy tym wszystkim o drobnych i tak nie ma sensu wspominać - wódka. Nie chcieliśmy obciążać nikogo z rodziny roznoszeniem alkoholu, uznaliśmy więc że pozostawimy to kelnerom. Liczyliśmy się z tym , że mogą sobie skrzynkę, no może dwie, uszczknąć, ale to co się stało przerosło wszelkie obawy. Wszystkie butelki okleiliśmy naklejkami weselnymi, całą wódkę mieliśmy pod kluczem i wymienialiśmy pustą skrzynkę na pełną- wydawało by się, że wszelkie środki ostrożności zostały zachowane. Kupiliśmy wódki w ilości 0,7 na łebka. I jakie było nasze zdziwienie, kiedy o 23 przychodzi do nas organizator z informacją, że zostały 3 skrzynki wódki i musimy dokupić!!! Było to zupełnie niemożliwe, wesele zaczęło się o 19, goście nie leżeli pijani pod stołami, a ilość wódki była kupiona dużo na wyrost. No więc znowu nerwy, dopiero po groźbie wezwania policji, wódka się znalazła, z naszymi naklejkami, starczyło jej do końca wesela ( 7 rano) , na poprawiny, i jeszcze do domu wzięliśmy 3 skrzynki, czyli tyle ile to niby miało zostać o 23!!! Myślę, że niejeden by w trakcie odpuścił windę, zapłacił za klimatyzację 500 zł i dokupił alkohol. Na szczęście ojciec ma stalowe nerwy i ostatecznie wszystko skończyło się dobrze, mimo że i jemu nerwy puściły i mocno to później odchorował. Poza tym sam fakt, że zamiast się bawić na weselu córki, musiał się użerać ze Slavią, jest przykry. To by było na tyle...i tak się strasznie rozpisałam.